|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Leanne
Najlepszy z Mówiących
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod muchomorka ^^
|
Wysłany: Pią 18:48, 14 Mar 2008 Temat postu: Róża Wiatru |
|
|
Pff, znalazłam to gdzieś w odmętach pamięci komputera, a że na forum pustka to trzeba by było coś wkleić. Opowiadanie pisałam, kiedy przerabiałam Krzyżaków Tematem było: Gdyby Krzyżacy znaleźli się w naszym świecie... A ja oczywiście musiałam w to wpleść fantastykę. Wyszło jak wyszło, chyba nawet nie tak źle. Warto zaznaczyć, że pisałam to już bardzo dawno temu. :P
No nic, mimo wszystko życzę miłej lektury ;]
Lekki wiatr poruszał gałęziami starego, rozłożystego dębu, cicho poszumując. Młoda, czarnowłosa kobieta stanęła w drzwiach frontowych i rozejrzała się dookoła.Uśmiechając się delikatnie, zasiadła na drewnianym krzesełku, znajdującym się na werandzie. Odrzuciła do tyłu głowę, spoglądając na piękne, błękitne niebo. Kłębiaste chmury układały się w fantazyjne kształty, przywodząc na myśl puszyste poduszki, które tylko czekają, by się na nich położyć. Jagienka zmrużyła oczy, delektując się rozkoszną ciszą. Wtem spłoszone ptaki poderwały się z drzewa, wzlatując w popłochu, jak najwyżej potrafiły. Kobieta przestraszona nagłym zaburzeniem ciszy, podskoczyła na krzesełku, a jej wzrok powędrował do miejsca, z którego wzleciały ptaki. Dąb wciąż delikatnie szumiał, ale Jagienka mogłaby przysiąc, że pomiędzy drzewami coś się poruszyło. Wstała i skierowała swe kroki w tamtym kierunku. Stąpając, tak, aby nie spłoszyć, jak jej się wydawało, rannego zwierzęcia, powoli doszła do krzaków, okalających dąb. Delikatnie, acz stanowczo odgarnęła gałęzie i pisnęła przerażona, gdy rzucił się na nią czarny cień. Odskoczyła w ostatniej chwili i ujrzała ciemnego, najeżonego kota, szczerzącego na nią kły. Odetchnęła z ulgą, widząc, że zwierzę się wycofuje. Gdy zniknęło za domem, Jagienka odgarnęła niesforny kosmyk włosów, który wysunął się zza ucha podczas skoku. Kiedy już miała wracać na werandę, poczuła nagłą chęć sprawdzenia czego pilnował kot. Nie wiedzieć dlaczego była pewna, że futrzak nie znalazł się tutaj przypadkowo. Weszła pomiędzy drzewa i z zaskoczeniem stwierdziła, że na ziemi leży gruba, brązowa księga.
Podniosła ją, a złote wykończenia zalśniły w blasku słońca. Na okładce znajdowała się czerwona róża, w złocistej ramie. Jagienka nie mogła oderwać od niej oczu. Nieświadomie przeszła przez podwórko i udała się do swojej sypialni. Usiadła na łóżku, otworzyła księgę i odczytała napis na pierwszej stronie: „Rohane kilanu ura vansti”.
A cóż to znaczy?, przemknęło jej przez myśl. Przerzuciła kilka pierwszych kartek, ale nie znalazła tam niczego. Ot, zwykłe, białe stronice. Dziwne, pomyślała i odłożyła książkę na stolik. Wychodząc, usłyszała cichy trzask, zawróciła. Ujrzała tego samego kota, którego spotkała przed domem, teraz stojącego nad księgą otwartą na ostatniej stronie. Zwierzak wykonał gest na kształt ukłonu i wskoczył na parapet. Jagienka podeszła do księgi. Pochyliła się nad nią i odczytała: „Vertracto munaro aktros unitera belakipo un grande fiska bellum”. Oślepił ją nagły blask błękitnego światła, po czym straciła przytomność. Książka pochłonęła ją, a na ziemi została jedynie zielona wstążka, z włosów dziewczyny. Księga zamknęła się z cichym trzaskiem, a złote ramy zabłyszczały. Kot zeskoczył z parapetu, podszedł do woluminu i trącił go nosem. Wydał z siebie zadowolone: „Mrauuu”, a po chwili w miejscu zwierzęcia stał mężczyzna o czarnych jak smoła włosach i równie ciemnych oczach.
- Zadanie wykonane - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
***
Jagienka obudziła się z okropnym bólem głowy. Spróbowała otworzyć oczy, ale natychmiast zaniechała tej próby, gdyż oślepiło ją światło dochodzące z zewnątrz przez niewielkich rozmiarów okienko. Ciężko oddychając, stwierdziła, iż leży w bardzo wygodnym łożu, o niewiarygodnie miękkiej i puszystej pościeli. Gdy przestała odczuwać zawroty głowy, ponownie podjęła próbę otworzenia oczu. Tym razem się udało. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała.
Był to nieduży pokoik, o jasno zielonych ścianach. Jego głównym elementem było łóżko, na którym obecnie spoczywała Jagienka, naprzeciwko niego znajdowało się okno, teraz zasłonięte przez seledynowe zasłony, po środku stał dość duży, drewniany stół, wokół którego ustawione były cztery krzesła. Pod jedyną wolną ścianą szafa, z misternie wyżłobionymi znakami. Jagienka usłyszała ciche skrzypnięcie, towarzyszące otwieraniu drzwi, a po chwili w pokoju znalazła się niewysoka, starsza kobieta o siwych włosach spiętych w wysoki kok. Uśmiechała się dobrodusznie.
- Już nie śpisz ? - zapytała matczynym głosem i postawiła tacę z jedzeniem na stole.
- Nie, już nie. Gdzie ja jestem? Kim pani jest? - zapytała zdezorientowana Jagienka.
- Nazywam się Gertrude, jesteś w moim domu. Wiem, że masz wiele pytań, ale muszą one poczekać aż zjesz . Chyba jesteś głodna? - odpowiedziała starsza pani, gestem zapraszając dziewczynę do stołu.
Jagienka powoli wstała, bojąc się, iż ból i zawroty głowy powrócą. Zachwiała się, w ostatniej chwili opierając o ścianę. Gertrude, widząc to, podeszła do niej i pomogła dojść do stołu.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - Kobieta usiadła naprzeciwko brunetki i uśmiechnęła się; dziewczyna była do niej tak bardzo podobna, gdy jeszcze była młoda. - Znalazłaś księgę Róży Wiatru, prawda?
- Słucham? - zapytała Jagienka, nie rozumiejąc o czym mówi kobieta. - Jaką księgę?
- Róży Wiatru. Dlatego tu jesteś.
- Znalazłam jakąś książkę, ale nie wiedziałam, że ma nazwę - odpowiedziała Jagienka, przełykając kęs kromki chleba. - Była dziwna. I te słowa. Na samą myśl robi mi się zimno.
- Pamiętasz jak brzmią? - zapytała Gertrude, przyglądając się przenikliwie dziewczynie.
- Nie. Dziękuję pani bardzo, za gościnę, ale muszę już iść. - Jagienka wstała i ruszyła w kierunku drzwi, lecz zatrzymały ją słowa wypowiedziane przez kobietę.
- Nigdzie nie pójdziesz. Nie jesteś już w swoim świecie. A może raczej epoce.
Jagienka odwróciła się i spojrzała na kobietę, była pewna, że coś jej się pomieszało w głowie. Była jej bardzo wdzięczna za opiękę, kiedy... No właśnie: kiedy co? Skąd się tu wzięłam?, pomyślała, przecież byłam w domu.
- Gdy byłam w twoim wieku, również znalazłam księgę. Zniszczyła mi całe życie, przenosząc w te czasy. Jest rok 2007. Księga jest przejściem między równoległymi sobie światami. Jeden z nich jest naszym, drugi tym, w którym jesteśmy teraz. Spędziłam tutaj czterdzieści lat, poszukując sposobu, by wrócić. Nie znalazłam żadnego. A może nie ma żadnego? - Gdy skończyła mówić, wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej błękitną sukienkę i podała ją Jagience. - Masz, ubierz się, a pokażę ci jak teraz wygląda świat.
Dziewczyna przyjęła ją bez słowa i szybko się przebrała. Zaczynała wierzyć, że kobieta mówi prawdę.
- Nie dosłyszałam, jak się nazywasz - Gertrude zwróciła się do brunetki.
Dziewczyna spłonęła rumieńcem i wyjąkała:
- Ja... Ja nazywam się Jagienka Zychówna.
- Bardzo ładne imię. To może wyjdziemy na zewnątrz? - złapała Jagienkę pod ramię i wyprowadziła na dwór.
Ciepły wiatr musnął twarz brunetki, sprawiając, iż nie od razu dostrzegła ogrom zdarzeń, jaki odbywał się na ulicy.
Mnóstwo przechodniów spieszyło w każdym kierunku, po jezdni jeździły „blaszane potwory”, jak to ujęła Jagienka, milion świateł najróżniejszych barw, świecące napisy, o dziwnych kształtach. Z „wielkich kartek, wspartych na metalowych kolumnach ” śmiały się do niej twarze mężczyzn i kobiet, reklamujących dziwaczne przedmioty. Bo czy ktoś słyszał o odkurzaczu albo telewizorze?
Nagle przed ich nogami przebiegł wielki, tłusty pies, uwiązany na cienkim sznurku, który trzymał niewysoki chłopiec. Krzyknął tylko krótkie „Przepraszam!”, zanim został wciągnięty za róg ulicy, zapewne potrącając kolejnych ludzi, razem ze swoim psem.
Jagienka nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czy to możliwe, żeby świat zmienił się aż tak bardzo?
Zgiełk miasta, pełen wrzasków i dźwięków klaksonów, wydawał się jej niesamowity.
Spojrzała na Gertrudę, uśmiechającą się do niej spokojnie.
- Zdążyłam już przywyknąć, tobie też się uda.
Kobieta pociągnęła ją w lewo, skręcając w boczną uliczkę. Szły przed siebie; Jagienka nie mogąca wykrztusić ani słowa i Gertude zamyślona, choć bystro oceniająca wszystko, co działo się dookoła.
Pogrążone w ciszy, doszły do niewielkiego parku. Udały się w stronę ławki, stojącej samotnie, niedaleko fontanny, tryskającej wodą na wszystkie strony. Usiadły, wciąż trwając w ciszy. Pierwsza odezwała się Gertrude:
- Ten świat jest zupełnie inny. Doskonale cię rozumiem, bo kiedy przybyłam tutaj, zachowywałam się podobnie. Tak wielu rzeczy nie rozumiałam. Wciąż nie rozumiem... Całkiem inni ludzie, całkiem inne zachowania i ja... całkiem sama, pośród tłumu nieznajomych twarzy. Tutaj są bardzo mądrzy, uczeni ludzie. Nie znają się na sprawach wojennych, ale doskonale rozumieją zasady tego świata. Rozmawiałam z kilkoma, ale powiedzieli, że nie możliwym jest przenoszenie się z jednego świata do drugiego. Ale ja dobrze wiem, iż Róża Wiatru to potrafi. Ona jest gdzieś tutaj, w tym świecie. Księga i jej strażnik są tam.
- Strażnik? - zapytała Jagienka. - Czarny kot?
- Taak, czarny kot, który wysyła ludzi na tą stronę, aby odnaleźli kwiat. Odnaleźli i oddali mu go.
- A nie może sam? Przecież tak byłoby łatwiej. - Jagienka wydawała się być zdeterminowana.
- Och, Jagienko, zapominasz o czymś bardzo ważnym. Co by sie stało, gdyby zostawił księgę bez opieki? Albo gdyby nie znalazł Róży i nie potrafił się stąd wydostać? Nie może tego zrobić sam, musi się wysługiwać innymi.
- Więc, jeżeli dobrze rozumiem, jedynym możliwym sposobem na wrócenie do naszego świata, jest odnalezienie Róży, tak?
- Tak, i wypowiedzenie słów, z ostatniej strony księgi - odpowiedziała kobieta, wpatrując się w wesoło tryskającą wodę.
- Na co czekamy? Musimy ją znaleźć! - Dziewczyna wstała i już miała ruszać, gdy zatrzymały ją słowa kobiety:
- Myślisz, że nie próbowałam? Poświęciłam na poszukiwania czterdzieści lat i nic. Jej nie da się odnaleźć. Nikomu się to nie udało.
- Chcesz powiedzieć, iż jest tu nas - ludzi z tamtego świata, więcej?
- O, tak... Znałam kilku, ale niestety już nie żyją. Oni trafili tu wcześniej ode mnie i nie dane było wydostać się im stąd. Już nigdy.
- Więc ja będę pierwszą, której się to uda. Odnajdę Różę i wrócę, wszyscy wrócimy...
*
Rohane kilanu ura vansti.
Strzeżcie się Ci, którzy chcecie poznać tajemnicę Róży Wiatru.
Vertracto munaro aktros unitera belakipo un grande fiska bellum.
Niechaj rozstąpi się niebo, zsyłając na świat demony czasu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nirati
Smirnoff
Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Apartament na Wyspie Chaosu, z widokiem na Titanica. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:57, 25 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, tak czytałam już to, kiedy zamieściłaś na blogu xDD
Szczerze mówiąc, to Krzyżacy mi się bardzo niepodobali (przynajmniej dwa pierwsze rozdziały, więcej nie przeczytałam) i nie pokusiłabym się o napisanie czegoś takiego, tak więc brawa dla Lei ;]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leanne
Najlepszy z Mówiących
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod muchomorka ^^
|
Wysłany: Wto 16:25, 25 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Pff, mnie też się nie podobali, ale napisac musiałam. Właśnie dlatego wplotłam fantastykę, żeby jakoś to przetrwac.
A za brawa uprzejmie dziękuję ;]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|